Klęska Wojewódzkich Komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych

W kwietniu bieżącego roku w Sejmie RP została odrzucona ustawa o jakości i opiece zdrowotnej, której jednym z założeń była likwidacja Wojewódzkich Komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych. Pomimo, że ustawa ostatecznie przepadła to w trakcie jej legislacji obnażono porażkę tej instytucji, która z założenia miała służyć dobru pacjenta.

Początkiem 2012 roku rozpoczęły w Polsce działalnie Wojewódzkie Komisje ds. orzekania o zdarzeniach medycznych. Kres ich funkcjonowaniu miała położyć uchwalana ustawa o jakości i zdrowiu pacjenta, która ostatecznie w całości przepadła w Sejmie. Jednym z założeń tej ustawy była likwidacja Wojewódzkich Komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych do zadań których należała przedsądowa procedura zmierzająca do polubownego otrzymania przez pacjenta odszkodowania lub zadośćuczynienia za zdarzenie medyczne. Mowa tutaj o takich zdarzeniach medycznych jak spowodowanie np. zakażania, uszkodzenia ciała, czy rozstroju zdrowia. Komisje miały zostać zastąpione procedurą zgłaszania przez personel medyczny zdarzeń medycznych, a podmioty medyczne miały zostać zobowiązane do wdrożenia systemu raportowania o zdarzeniach medycznych. Rolę Komisji miał z kolei przejąć niejako Rzecznik Praw Pacjenta. Tak niestety się ostatecznie nie stało, gdyż ustawa o jakości i zdrowiu pacjenta została w kwietniu 2023 r. ostatecznie odrzucona w całości przez Sejm RP. Tak więc Komisje ds. orzekania o zdarzeniach medycznych nadal będą funkcjonować, nie przynosząc przy tym z reguły zamierzonych efektów, a jedynie wysokie koszty.

Założeniem istnienia Wojewódzki Komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych było usprawnienie procesu dochodzenia przez poszkodowanych pacjentów odszkodowań i zadośćuczynień od podmiotów leczniczych. Komisje miały za zadanie ustalać czy w konkretnym przypadku doszło do błędu medycznego, czy dany lekarz ponosi za niego winę i czy pacjentowi w związku z tym należy się odszkodowanie. Miały one działać szybko i sprawnie, oraz niskim kosztem, po to, aby oszczędzić potencjalnemu poszkodowanemu konieczności dochodzenia roszczeń na drodze procesu cywilnego. Rzeczywistość jedna okazała się zgoła odmienna.

Pierwszą bolączką stał się czas procedowania takich Komisji, który z założenia miał nie przekraczać czterech miesięcy. Szybko okazało się, że niewystarczająca liczba biegłych lekarzy wydłuża ten czas często kilkukrotnie. Drugim problemem stał się fakt, że ustawodawca owszem określił górną granicę odszkodowania za błąd medyczny, natomiast nie określił granicy dolnej. To z kolei skrzętnie wykorzystywały podmioty lecznicze, owszem uznając swoją odpowiedzialność, ale w ramach rekompensaty proponując jednocześnie symboliczne gratyfikacje finansowe rzędu często nawet kilkuset złotych. Komisje, nie mając przy tym prawa do wydawania swoich orzeczeń w sposób wiążący, naiwnie liczyły na to, że strony dogadają co do wysokości rekompensaty. Jaką wysokość odszkodowań proponowały polubownie szpitale niech świadczy chociażby fakt, że w 2018 roku tylko 34 pacjentów przyjęło kwotę rekompensaty zaproponowaną przez szpital, a w 2019 roku było to zaledwie 14 osób. Takie standardy działania Komisji ds. orzekania o zdarzeniach medycznych z reguły powodowały, ze pacjent ostatecznie i tak decydował się pozwać szpital do sądu, co finalnie znacznie wydłużało czas procedury dochodzenia roszczeń.

Komisie niewątpliwie nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań i przez najbliższy czas w tej kwestii nie zajdą niestety żądne pozytywne zmiany. W związku z tym każdy kogo dotknie błąd medyczny powinien wnikliwie rozważyć jaką drogę najlepiej obrać w dochodzeniu tego rodzaju roszczeń. To z kolei zależy często od realiów panujących w danym zakładzie pracy i kadry kierowniczej nim zarządzającej.